niedziela, 1 marca 2015

Bo my nauce nie wierzymy, czyli słowo o antyszczepionkowcach i dysonansie poznawczym

Dawno mnie tu nie było - życie zawodowe i inne sprawy. I tematowi wymienionemu w tytule przyglądałam się ze sporym dystansem, raz się tylko wdałam w dyskusję na JoeMonsterze i stwierdziłam, że to chyba nie na moje nerwy. A sprawa jednak przybiera na sile i jest dość poważna. Mowa o dosyć dziwnej grupie, których nazywa się "antyszczepionkowcami" (choć oni sami często o sobie mówią, że nie są przeciwko szczepieniom, tylko żądają wolności wyboru i prawdy o szczepieniach). Dlaczego dziwnej? Ano dlatego, gdyż powiem to tak refleksyjnie - nie myślałam, że za mojego życia spotkam jeszcze takie osoby, które wbrew pozorom często są wykształcone i niegłupie, ale jednak dają się mamić znachorom i wszelkiej maści medycynie niekonwencjonalnej, która jest po prostu niczym innym, jak świetnym biznesem skierowanym często do zdesperowanych ludzi, szukających pomocy przy leczeniu raka czy innych poważnych chorób. Sama znam takie przypadki z otoczenia. Ale jednak nie sądziłam, że znajdzie się grupa, która będzie podważać szczepienia, jedno z największych odkryć ludzkości, dzięki którym wyeliminowano zarazę ospy prawdziwej (WHO od bodajże 1980 roku uznaje tę chorobę za wyeliminowaną) i jesteśmy blisko eliminacji wścieklizny (u zwierząt domowych praktycznie ta choroba już nie występuje, gorzej ze zwierzętami dzikimi). Myślałam, że szczepienia, o których uczymy się na biologii chyba nawet w gimnazjum, są niepodważalnym faktem. Niestety, na Zachodzie znalazła się grupa, która chcąc być "pro-eko" zaczęła szczepienia podważać, nie myśląc o tym, jakie zagrożenia to ze sobą niesie.

Co ma do tego wszystkiego socjologia? Myślę, że całkiem sporo. Gdybym nie studiowała socjologii, prawdopodobnie głowiłabym się, skąd w tych ludziach przekonanie, że szczepienia szkodzą, choćby pokazywało im się wszystkie dowody i badania naukowe stwierdzające, że tak nie jest? Otóż odpowiedź jest łatwiejsza, niż się wydaje - jest to zjawisko psychologiczne, zwane dysonansem poznawczym

Groźnie brzmi, prawda? Lecz należy wiedzieć, że dysonans odczuwa każdy z nas. Niektórzy mogą to nazywać "wyrzutami sumienia", lecz jest pewna różnica. O tym zjawisku nie chcę się dokładniej rozpisywać, bowiem można o tym pisać elaboraty, ale w telegraficznym skrócie jest to zjawisko, które polega na usprawiedliwianiu swojego zachowania. Zazwyczaj każdy człowiek chce w oczach innych wypadać jak najlepiej, że jest osobą mądrą, która nie popełnia błędów. Stąd też dysonans, gdy robimy coś, co może nam się wydawać głupie lub niewłaściwe. Najlepszy i klasyczny przykład to palenie papierosów. Raczej większość palaczy zdaje sobie sprawę, że jest to niezdrowy nałóg, ale jednak często usprawiedliwia się tym, że "palenie sprawia, że czuję się zrelaksowany", "moja babcia ma 90 lat, pali i jakoś żyje", itd. Dzięki temu osoba taka zaczyna odczuwać komfort i dysonans znacznie spada. Jeśli ktoś chce wiedzieć więcej, to odsyłam chociażby na wikipedię - ten artykuł jest bardzo dobry, bowiem jest to praktycznie prawie w całości przepisany rozdział z książki Aronsona (autora teorii o dysonansie) pt. "Psychologia społeczna". Jest tam znacznie więcej przykładów. 

Tak samo nie chcę się rozpisywać o ruchu antyszczepionkowym, który jest chyba tak stary, jak same szczepienia, lecz dzisiaj ten ruch przybrał na sile głównie za sprawą Andrew Wakefielda, który opublikował artykuł o tym, jakoby szczepienia miałyby powodować autyzm. I nieważne, że Wakefieldowi udowodniono korupcję i całą masę oszustw przy badaniach - spora część ludzi do tej pory wierzy, że faktycznie autyzm jest spowodowany szczepieniami. Nie chcę jednak również o tym się rozpisywać, bowiem jest kilka blogów, które pisały o tym szerzej, takie jak: Uniwersytet im. Wujka Guggla, Blog de Bart, czy Sporothrix (blog prowadzony przez panią doktor, która specjalizuje się w mikrobiologii). A dla tych, co lubią obrazki, polecam w szczególności tę stronę

Powiem też wprost - ja nie jestem lekarzem, żeby się wypowiadać, dlaczego szczepienia są skuteczne, dlaczego nie można ich wiązać z autyzmem, itd. Moją wiedzę opieram na tym, co pamiętam jeszcze z biologii z czasów liceum (a to było ładne parę lat temu) i na tym, co sama doczytam. Mnie za to fascynuje sposób myślenia tych ludzi. W zasadzie on pasuje także do tych osób, które wierzą w wszelkie teorie spiskowe.

Pokrótce - ten sposób myślenia łączy się z pewnymi ideologiami, często jest to pranie mózgu o podłożu politycznym (choć ci sami ludzie tego nie widzą zazwyczaj). Przeważnie jest on oparty o liberalny sposób myślenia, lub wręcz nawet libertariański - tak jest w przypadku antyszczepionkowców, bowiem potrafią się odnosić do wartości, jaką jest wolność:

Wszelkie screeny wzięte z bloga uniguggle.blogspot.com - za zgodą autorki. 

Jest to częsty "argument" w dyskusjach z ludźmi wierzący w różne teorie spiskowe - "bo przecież robicie posłusznie to, co chce rząd". Być może to wynika ze źle rozumianego pojęcia wolności, albo/i też nadętego ego, które sprawia, że taki człowiek czuje się lepszy od pozostałych, w końcu jest "non-konformistą". Bo pół biedy, gdyby szczepienia były sprawą prywatną, podobnie jak z piciem alkoholu - jeśli ktoś jest alkoholikiem, to fizycznie szkodzi tylko własnemu ciału. W przypadku szczepień jednak chodzi o odporność zbiorową, która jest również ważnym elementem. Jeśli pewien odsetek populacji jest niezaszczepiony, to ta odporność nie działa. A nigdy nie ma tak, że 100% populacji jest zaszczepiona - są osoby, które ze względu na pewne choroby (jak np. rak) nie mogą korzystać ze szczepień, ale właśnie odporność zbiorowa je chroni. 

Kolejny dobitny przykład dysonansu poznawczego.

Jest pewne powiedzenie, które głosi, że jeśli fakty nie pasują do teorii, tym gorzej dla faktów. Tak jest właśnie w przypadku powyżej. Odra zbiera już śmiertelne żniwo - w Niemczech zmarł niedawno niestety 18-miesięczny chłopczyk, który nie był szczepiony na odrę. Oczywiście wśród antyszczepionkowców pojawiło się zaprzeczanie - od klasycznego "On był szczepiony, to była odra poszczepienna", aż "To jest skutek zaniedbania, a nie braku szczepień". Częstym argumentem jest również to, że "przecież wcale tak dużo osób nie umiera" (notabene, piękna hipokryzja, bowiem niepożądane odczyny poszczepienne zdarzają się jeszcze rzadziej, a ci rodzice przed nimi panikują, myśląc egoistycznie, bo liczy się dla nich tylko ich dziecko, a nie cała populacja). Często te argumenty wynikają z dezinformacji i myślenia grupowego, ale niestety, nierzadko także z niewiedzy, braku wiedzy chociażby na poziomie szkoły średniej:

A mnie uczono, że choroby zakaźne wywołują bakterie i wirusy, ale co ja tam wiem.

Dlaczego do tych grup nie docierają racjonalne argumenty? Ano właśnie z powodu dysonansu, który często sprawia, że ludzie uparcie tkwią przy swoim, zamiast przyznać się do błędu czy do zwyczajnej niewiedzy. Wynika to też z braku autorytetu - łatwiej bowiem uwierzyć, że lekarze są słono opłacani za rzekome trucie nas szczepionkami, niż uwierzyć w to, że lekarz ma lepszą i bardziej rzetelną wiedzę na te tematy. Szarlatani, którzy często potrafią doprowadzić do śmierci człowieka poprzez "leczenie", są dodatkowo niezłymi manipulatorami, którzy potrafią przekonująco mówić o tym, że tylko życie zgodne z naturą się opłaca, a lekarze nas okłamują. Szkoda mi jedynie tych ludzi, którzy szukają często desperacko ratunku dla ciężko chorych dzieci, a trafiają właśnie na takich oszustów. 

Niestety, życie zgodne z naturą nie jest jedynym warunkiem zdrowia. Kiedyś ludzie również nie mieli "wspomagaczy", a większość dzieci nie przeżywała nawet wieku 5 lat. O czymś to chyba świadczy.

Ulubionym argumentem jest również odnoszenie się do dowodów anegdotycznych, czyli "a moje dziecko ciężko zachorowało po szczepieniu". Często jest tak, że jeśli znamy kilka takich przypadków z otoczenia, to wydaje nam się, że coś jest nie tak. A rzadko kto myśli o statystykach i tej skali makro, która ewidentnie pokazuje, że takie przypadki to wbrew pozorom rzadkość. Czy naprawdę warto ryzykować, bo ktoś tam odwołał się do chorób, których nie do końca znamy? Myślę, że upatrzono sobie autyzm głównie dlatego, że właśnie jeszcze nie znamy do końca przyczyny tej choroby. Jeśli nie autyzm, to założę się, że będzie co innego. Należy jednak pamiętać, że według logiki dowody anegdotyczne są błędem w argumentacji. 

Na zakończenie jeszcze jedna refleksja, która nie ma może zastosowania w Polsce, ale po części wyjaśnia, skąd się wziął ten ruch antyszczepionkowy. Jak zazwyczaj uważam, że social justice warriors grubo przesadzają w swoich osądach, tak tu jestem skłonna przyznać im rację, że ruch antyszczepionkowy można powiązać niejako z rasizmem, dyskryminacją niepełnosprawnych oraz z walką klas. Może najpierw, dlaczego rasizm i walka klas. Otóż ruch antyszczepionkowy w Stanach Zjednoczonych powstał w Kalifornii, w jednym z najbogatszych stanów. Jest to środowisko pełne celebrytów, skupiające klasę wyższą i średnią. Wśród tych środowisk zapanowała moda na "pro-eko", czyli życie wolne od chemikaliów, sztucznych konserwantów i ogólnie życie zgodne z naturą. Dodam, że życie to jest bardzo drogie, dlatego też często otyłość w USA wiąże się z biedą - biednych ludzi raczej nie stać na zdrowe diety i zdrowy tryb życia. I tam właśnie pojawiły się pierwsze sygnały, jakoby szczepienia szkodziłyby i wywoływały autyzm. I stąd w Kalifornii mamy dość niski odsetek szczepień w ostatnich latach. Ot, taki paradoks - szczepienia, które niegdyś były dostępne dla bogatych, dziś są synonimem biedy, w końcu to sama "trucizna". A skąd mowa o dyskryminacji niepełnosprawnych? Bo głos zabrały osoby autystyczne. Autyzm nie jest chorobą, która przykuwa do łóżka, czy do wózka, jak stwardnienie boczne zanikowe. Z pomocą rehabilitacji, odpowiedniej edukacji i socjalizacji taka osoba może całkiem dobrze funkcjonować w społeczeństwie. Dlatego również moim zdaniem bardzo obraźliwe jest to, że rodzice dzieci, które nie są szczepione, panicznie boją się autyzmu, z którym da się żyć, który nie jest jakimś trądem, ani nie jest zaraźliwy. W przeciwieństwie do odry, czy polio, które są chorobami śmiertelnymi. Tym samym tacy rodzice uważają, że osoby autystyczne należy chyba izolować ze społeczeństwa czy wytykać palcami. Nie tędy droga.

I to dzisiaj na tyle, jak zwykle zachęcam do podsuwania tematów, bowiem choć posty są rzadkie tutaj, to jednak bardzo lubię wracać do tematu studiów i do socjologii.

PS. Jeśli na wpis trafią osoby z ruchów antyszczepionkowych, które w komentarzach będą chciały mi udowodnić swoje racje, to niech wiedzą, że takie komentarze będą przeze mnie ignorowane. Jak wspomniałam wcześniej, nie chcę się wdawać w tego typu dyskusję, bo lekarzem nie jestem. I wy również zazwyczaj nie macie profesjonalnej wiedzy medycznej. 
Lokalizacja: Zielona Góra, Polska

31 komentarzy :

  1. Samych narodzin tego ruchu nie upatrywałabym w przekonaniach pro-eko. Z dwóch powodów, po pierwsze, jak sama piszesz, idea istnieje co najmniej tak długo, jak długo stosuje się szczepionki ;), a po drugie, i chyba ważniejsze, związany jest przede wszystkim z myśleniem w kategoriach teorii spiskowej. Sądzę, że jest to warunek konieczny, gdy ekologiczna postawa już nie (są osoby, które nie deklarują się jako pro-eko, po prostu uważają, że szczepionki są szkodliwe, że ludzie są oszukiwani przez koncerny itd.) Może tu również wskazanie miejsca narodzin współczesnej wersji pasuje (biedniejsze warstwy bogatego społeczeństwa - teorie spiskowe snują określone grupy, mające określone położenie społeczne, poczucie wpływu na rzeczywistość, ale o tym jako socjolog na pewno wiesz więcej niż ja; czy idee, że szczepionki szkodzą wyszły od celebrytów czy od zwykłych, biedniejszych mieszkańców, a celebryci podchwycili to jako kolejny element ich prestiżowej układanki życia bogatych ekoludzi?). Kalifornijscy celebryci stosują na sobie dziwny i faktycznie drogi typ proekologizmu, pełen czarnej magii ;) Samo pro-eko ani nie musi być specjalnie drogie (chociaż początki takie bywają, zanim sami nauczymy się wielu rzeczy, na przykład, gdy mowa o wyczynach kulinarnych :D) ani nie generuje samo przez się antyszczepionkowej postawy. Ba, nie generuje samo przez się nawet większej skłonności do wiary w różne niesprawdzone cuda ani braku zaufania dla współczesnej nauki. Znam masę osób nie tylko jej ufających, ale wręcz związanych z nauką, technologiami itd. które interesują się ekologią. To już nie jest alternatywny ruch. Bardzo często wykorzystuje się właśnie świadomie wiedzę z różnych zakresów, żeby żyć bardziej eko. Na przykład, swoisty renesans przeżywa budownictwo naturalne. I to właśnie wiedza warunkowała często zwiększenie świadomości dotyczącej tego, co jest eko, a co nie i czemu warto. Podsyca również ciekawość na dalszych etapach przygody. To często są ludzie, którzy bardzo dociekliwie podchodzą do rzeczywistości, ze szkiełkiem i okiem pochylają się nad pierdołami, nad którymi wiele osób się nie zastanawia.

    Chciałam o tym napisać, bo chociaż tekst wnosi fajny głos do tej wielkiej dyskusji, wydaje mi się bazować na pewnym przekonaniu, które mnie drażni: że takie ruchy, jak antyszczepionkowcy, pączkują naturalnie z grona praktyków pro-eko. Trochę pewnie niechcący rysuje się obraz nawiedzonych wegan, którzy odprawiają nad swoimi dziećmi jakieś gusła i zabobony (swoją drogą, ziołolecznictwo i niektóre inne aspekty medycyny ludowej są przecież współcześnie jednak uważane za rozsądne, naturalne metody wspomagania leczenia, nie mówiąc już o wpływie diety na organizm itd.) ;) I obraz batalistyczny starcia dwóch przeciwstawionych sobie grup: racjonalnych, rozsądnych naukowców (i osób wierzących w obiektywizm nauki) patrzących z pogardą na ekosiów oraz natchnionych ekologów patrzących z pogardą na naukowców (których realni przedstawiciele w przyrodzie istnieją raczej jako pojedyncze przypadki, zrzeszające się od czasu do czasu (często w internetach) w imieniu jakiejś swojej "wielkiej"sprawy).

    Oczywiście, pro-eko to ogromy ruch w tej chwili, jak napisałam, już raczej nie jest to jakaś mała, alternatywna grupka, więc postawy są różnorodne. Odzwierciedlają się w nich inne poglądy. Osobom o poglądach opartych o teorie spiskowe bardzo pasuje zestaw pewnych przekonań (np. postulat ograniczenia "chemii"), które są w ruchu pro-eko popularne. Raczej tak widzę zależność między ekologicznymi i antyszczepionkowymi ciągotami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej konkretne powody były... https://faktyoszczepieniach.wordpress.com/o-ruchach-zwanych-antyszczepionkowymi-cz-i/

      Akcje masowych szczepień nie raz doprowadzały do zarażenia tysięcy ludzi groźnymi patogenami i chorobami w tym HIV, WZW-B, kiła, gruźlica, a także wieloma różnymi świńskimi i małpimi wirusami, które u zwierzą prowadzą do rozmaitych chorób u ludzi nie do końca wiadomo.
      Szczepionki powstają zwykle w wielu procesach w których używane są różne linie komórkowe (małpie, ludzkie, czasem inne), pożywki (surowica cielęca), enzymy (świńska trypsyna) i różne związki chemiczne (formaldehyd, polisorbat 80, tiomersal, wodorowęglan aluminium, fosforan aluminium i inne). Jest dużo możliwości gdy coś może pójść nie tak i wkraść się mogą zanieczyszczenia. Wirusy są tak małe i jest ich tak wiele, że w praktyce nie ma fizycznej możliwości aby być pewnym, że zostaną całkowicie wyeliminowane. Wielkim problemem jest sprawdzenie substancji pod kątem występowania nieznanych wirusów więc się tego praktycznie nie robi.
      Linie komórkowe niestety ale bywały i bywają skażone wirusami odzwierzęcymi (w tym różnymi wirusami białaczek), trypsyna wirusami świńskimi (np. EMCV), Circovirusy, poliomawirusami jak Simian virus 40 (SV40), nieodzjadliwionymi dzikimi wirusami polio (wskutek czego akcja szczepień przeciwko polio pochłonęła tysiące ofiar ostrych porażeń wiotkich wywołanych szczepieniami w latach 50 w USA), małpim wirusem endogennym M7. Nawet unieszkodliwione, odzjadliwione (atenuowane) wirusy czasem potrafią mutować w złośliwsze formy, a także niektóre potrafią łączyć swoją informacje genetyczną do DNA komórki gospodarza. Może to wywołać mutacje komórek, ale nie doprowadza do ich szybkiej śmierci, dlatego wirusy działające w ten sposób nazywane są łagodnymi. To tylko wstęp do tematu szerzej ujętego poniżej: http://szczepienie.blogspot.com/2015/05/zanieczyszczania-szczepionek-wirusowe.html http://szczepienie.blogspot.com/2015/04/szczepienie-alergie-czyli-czy-o.html

      Usuń
  2. Mam niestety znajomego, który będąc pro-eko jest również antyszczepionkowcem. Nie chcę mówić, że jest idealnym przykładem tego, jak łączą się te dwa rodzaje poglądów (bo argument anegdoty heheh), ale wspomnę o tym, że wszelka próba rozmowy z nim na ten temat, przedstawienia swoich przekonań zawsze kończy się tak samo. Nie popierasz antyszczepionkowców - są tylko dwie opcje: albo jesteś nieuświadomiona albo, jeszcze gorzej, jesteś "od nich" ;) Nie przemawia do niego wspólna płaszczyzna poglądów. Przecież to nie wyklucza tego, że nie masz pełnej wiedzy (on oczywiście ma), zwłaszcza, jeśli pozyskujesz ją drogą artykułów naukowych, akademicką, instytucjonalną. Ani nie wyklucza tego, że jesteś agentem złych mocy :D To jest naprawdę ciekawy mechanizm.

    Pozdrawiam,
    Absynt
    (oh, jej, blogger nie toleruje mojej chęci komentowania w jednym komciu)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak - ja nie obwiniam ruchów pro-eko. Jeśli ktoś chce żyć w zgodzie z naturą, jest weganinem, itd. - póki nie narzuca tego innym ludziom na siłę, to jest ok. Ot, taki styl życia, nikomu nie szkodzi. Daleka jestem od krytyki ludzi, którzy po prostu uznali, że chcą jeść zdrową żywność i zażywać ruchu. Ich sprawa, nawet będę im kibicować i życzyć wytrwałości. Ale bardziej chodzi mi o to, że współczesna fala antyszczepionkowców wywodzi się w dużej mierze z tego ruchu. Ba, niektórzy ludzie "pro-eko", którzy uznają szczepionki, są jakby izolowani od reszty, uznaje ich się za "farbowane lisy". Czytałam gdzieś artykuł na ten temat, bodajże można go znaleźć na fanpage'u "mądrości antyszczepionkowców". Ale czy wszyscy ludzie pro-eko są antyszczepionkcowcami? Nie wiem, chyba, że jakieś badania na ten temat były robione. Ciężko generalizować.

      Może źle się wyraziłam - tu można szukać źródeł tej "współczesnej fali" (bo np. w XVIII wieku szczepienia były rzeczą nową, więc ludzie się bali tego, co nowe, więc ten ruch był zupełnie inny), ale nie ma 100% pewności, że to od nich się wywodzi. Jak już wspomniałam, to na pewno była też moda w Kalifornii i właśnie nie wśród biednych ludzi, a wśród ludzi bogatych. I czy to przez celebrytów, czy celebryci sami podłapali tę modę? To jest pytanie z gatunku "Co było pierwsze - kura, czy jajko?" :)

      Generalnie ja nie krytykuje takich ludzi, dopóki swoimi decyzjami nie zagrażają innym ludziom - tak jak jest ze szczepieniami, czy leczeniem homeopatycznym, które robi więcej szkód niż pożytku, zwłaszcza w przypadku małych dzieci. Raczej chciałabym, żeby było jak najmniej ofiar wśród małych dzieci, bo rodzice chcieli być eko. Bo można tak żyć, byle by z głową, a nie, że potem jest tak, że pies czy kot nie dostają mięsa, bo państwo są weganami.

      Usuń
    2. Cóż, pewna generalizacja na potrzeby tekstów na blogaskach :P chyba nie jest niczym złym. Inaczej większość tekstów chyba podwoiłaby swoją objętość, jakby tak wszędzie wrzucać "oprocz tego i tamtego, blablabla". Poza tym, to by niepotrzebnie rozpraszało. Nie każdy pro-eko jest antywackiem (czego dowodzi jeden obrazek z RTaVM "I'm a hippie. Not an idiot!"), ale antywacki swoimi tekstami na FB i innej Otchłani dają takie o sobie świadectwo, a nie inne. Te kilka screenów to jest czubeczek góry lodowej, na ich i nie tylko stronkach się od takich roi. A ruchy antyszczepionkowe były już krytykowane te 200 lat temu, czego dowodzi choćby ta satyra Jamesa Gillraya: http://www.huffingtonpost.com/2015/02/03/anti-vaccination-cartoon-1900_n_6608366.html Z drugiej strony, wtedy to było bardziej zrozumiałe niż teraz. Byle plastyk ze znajomością angielskiego w Google Scholar znajdzie, co potrzeba ;) Oni nie mogą? A jeszcze o tych ziółkach, nikt nie przeczy, że działają. Wiele leków wykorzystuje ekstrakty roślinne. Tyle, że to przebadane jest, a ziółka naturalne... niekoniecznie. Ja zawsze czytam ulotki wszystkich leków (głównie z nudów) i np. antykoncepcji hormonalnej nie należy łączyć z np. dziurawcem, bo ten oslabia działanie... A ja tam krytykuję wszelkie formy pseudonaukowych głupot bo jestę hejterę opłaconym przez Obcych :D

      Usuń
  3. To. Jest. Najpiękniejsza. Analiza. Psychologiczna. Antywacków. Jaką. Chyba. W życiu. Widziałam. *klaszcze* Sama się zastanawiałam jak oni sobie radzą z tym dysonansem poznawczym, jak mogą uprawiać taki cherrypicking i jeszcze uważać, że to ma sens. Cudowne. Xenomorph approves :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mnie to zadziwia, ale myślę, że któregoś dnia się obudzą. Oby to nie był dzień, w którym umrze ich dziecko (nikomu tego nie życzę).

      Usuń
    2. Niektórzy się obudzili. Jest taka stronka z działem "AntiVax to ProVax". Często, o ile pamiętam, zauważali, że ich nowi koledzy z fejsa wierzą w spiseg chemtrails i inne dziwactwa. Pamiętam też historię jednej pani (od nas chyba, z Polski), co zaczęła szczepić jak zobaczyła dzieci na oddziale zakaźnym w szpitalu... Ale to są pojedyncze jednostki, zastanawia mnie, czy to w ogóle możliwe, żeby te ruchy zniknęły. Słuchaj, mogłabym prosić o odezwanie się na mailu mym?

      Usuń
    3. Pewnie, mój mail to rinuchan90@gmail.com - ale nic do mnie nie dotarło :(

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. piszesz o dysonansie poznawczym u osób, które z różnych względów zdecydowały o nieszczepieniu swoich dzieci? to ja proponuję rozmowę o racjonalizmie:
    http://ener-chi.pl/?co-to-jest-racjonalizm-lekcja-dla-pseudoracjonalistow-na-przykladzie-akcji-propagandowej-stopstopnop,97

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda nie jestem autorką bloga i z góry ją przepraszam, ale dziękuję za tę stronę <3 mam niejaki problem z wyszukiwaniem głupot, z których mogę poszydzić, a to wygląda na zacne źródełko <3 W polecanych, igya, raw food... i "racjonalizm" obok tego, to prawie jak Stowarzyszenie-Którego-Nazwy-Nie-Chcę-Wymieniać-Bo-Mnie-Drażni :D Aha, i podejrzewam, że nie chodzi o "różne względy" takie jak, bo ja wiem, ważne przeciwwskazania medyczne, tylko "bo tak".

      Usuń
    2. Bardzo ciekawe, zwłaszcza rozdział o raku. Antyszczepionkowcy nie wierzą też w chemioterapię?

      Usuń
    3. Jakoś nie chce mi się ufać stronie, która w linkach ma różne odniesienia do medycyny alternatywnej. Jakoś ja wolę "wierzyć", że to ta konwencjonalna pomaga i jest super. Naprawdę. Bo pozwala wielu ludziom żyć. I może tak tylko się do tego odniosę.

      Usuń
  6. Garść ciekawych informacji na temat odporności zbiorowej :-):
    http://www.vaccineriskawareness.com/The-Herd-Immunity-Theory-Treating-Our-Children-Like-Cattle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako tzw. pseudoracjonalista mam kilka problemów z tą "garścią ciekawych informacji".

      Po pierwsze, autor zakłada, że odporność zbiorowa uniemożliwia zarażenie się zaszczepionym dzieciom, co jest nonsensem. Odporność zbiorowa powstrzymuje jedynie rozchodzenie się patogenu w populacji. A jednak, nawet mimo jej istnienia, zdarzają się epidemie. Jednak fakt ich zachodzenia nie neguje istnienia odporności zbiorowej, mimo że autor z ekscytacją wypisuje dalej przypadki epidemii, które zdarzyły się w wysoko zaszczepionych grupach (w tym wypisywaniu popełnia wiele intelektualnych nieuczciwości, ale je tutaj pominę).

      Dzięki odporności zbiorowej nie pozbyliśmy się epidemii, ale po prostu ograniczyliśmy ich skalę. Teraz mówimy o epidemii odry, kiedy zanotujemy kilkaset przypadków. Dawniej, przed szczepieniami, epidemia odry oznaczała w Polsce nawet 200 tysięcy zachorowań rocznie (jej śmiertelnymi ofiarami padało 200-300 dzieci).

      Usuń
    2. Jak wspomniałam w poście - lekarzem nie jestem. Odnoszę się jedynie do rzeczy, które znane są mi m.in. z lekcji biologii ze szkoły średniej. Niemniej jednak jako socjolog znam ogólne zasady metodologii nauk, więc wiem, co mogę uznać za prawdziwe, a co nie do końca.

      Usuń
    3. ysoki stan wyszczepienia naszej populacji (którym możemy się poszczycić na tle reszty świata wypadamy świetnie) nie ma niestety liniowego przełożenia na faktyczny stan uodpornienia polaków. Nikt nie stara się odpowiedzieć na pytanie jaki procent naszej populacji tak naprawdę jest zabezpieczony?
      Warto też wiedzieć, że nie zawsze konkretny poziom przeciwciał krążących we krwi jest jednoznaczny z niezachorowaniem. Choć generalnie w przypadku wielu chorób wydaje się istnieć silna korelacja, to wiele jest przypadków kiedy odpowiednie poziomy przeciwciał nie uchroniły przed epidemią wśród zaszczepionych. Szczepionki bywają niestety do tego stopnia niedoskonałe, że zdarzają się epidemie wśród zaszczepionych spowodowane wirusami ze szczepionek. http://szczepienie.blogspot.com/p/odpornosc-grupowa-jak-naprawde-wyglada.html

      Usuń
  7. Cześć! W tym roku rozpoczynam studia i poważnie zastanawiam się nad socjologią we Wrocławiu. Mogłabyś odpowiedzieć mi na kilka nurtujących mnie pytań?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ pytaj :) Co chcesz wiedzieć?

      Usuń
    2. Czy jesteś zadowolona z wybrania tego kierunku i czy mimo powszechnej nagonki na ten kierunek jest realna szansa na pracę przy próbach załapania praktyk w trakcie studiów itp itd
      Ciekawi mnie ten kierunek od początków liceum (gdy przez pierwsze 2 lata miałam socjologię w szkole) tylko boję się o to co w przyszłości.

      Usuń
    3. Odsyłam m.in. do posta "praca po socjologii", tam pisałam więcej. Tu napiszę krótko - pracę mam, ale w pokrewnej dziedzinie :) Trzeba zrozumieć, że socjolog to nie zawód, lecz wykształcenie, a socjologowie są w stanie dopasować się do rynku, z socjologią jest wiele dziedzin pokrewnych, jak chociażby ekonomia. I sądzę, że innego kierunku bym nie wybrała, chociaż decydowałam o tym 6 lat temu ;)

      Usuń
    4. No i jesteś żywym dowodem, że jeśli się chce to można. Zaczynam myśleć, że zamiast wybierania prawa w Gdańsku jednak zdecyduję się na socjologię we Wrocławiu. Studiowałaś tam może?

      Usuń
    5. Nie, ja studiowałam w Zielonej Górze. Prawo... Powiem Ci, że mam trochę znajomych, którzy studiowali prawo i szczerze, konkurencja jest bardzo duża. Co roku wychodzi wielu absolwentów prawa i tylko nieliczni robią to, co akurat chcą. Choć możliwości ten kierunek daje spore.

      Usuń
    6. Ciekawi mnie jak wygląda poziom socjologii na UWr, eh. Do pewnego czasu byłam przekonana o prawie, ale chęć studiowania socjologii jeszcze z czasów 1 kl liceum powraca. Cóż, dziękuję, postaram się podjąć jakąś decyzję :)

      Usuń
    7. No to znaczy, z tego co mi wiadomo, to we Wrocławiu jest dość wysoki poziom i uczą dobrze. Kilku moich wykładowców właśnie tam robiło doktoraty, więc nie może być źle :)

      Usuń
  8. Dzień dobry, jako że widzę sporo osób zaznajomionych z tematyką socjologiczną, to pomyślałam, że ktoś z Państwa może pomoże w następującej sprawie. Szukam źródła słów Foucaulta: ciało w całości napiętnowane jest historią, przez co staje się swoistym tekstem, ciałem intencjonalnym, symbolicznym, znaczącym, społeczno-kulturową konstrukcją. Czy ktoś orientuje się skąd cytat został zaczęrpnięty? Z góry dziękuję a pomoc!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzień dobry, jako że widzę sporo osób zaznajomionych z tematyką socjologiczną, to pomyślałam, że ktoś z Państwa może pomoże w następującej sprawie. Szukam źródła słów Foucaulta: ciało w całości napiętnowane jest historią, przez co staje się swoistym tekstem, ciałem intencjonalnym, symbolicznym, znaczącym, społeczno-kulturową konstrukcją. Czy ktoś orientuje się skąd cytat został zaczęrpnięty? Z góry dziękuję a pomoc!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem nauczycielka dzieci z autyzmem. Jestem świadoma, że autyzmu nie wywołują szczepienia. Jednak jest mi strasznie trudno walczyć z plotką o szkodliwości szczepień. Zwłaszcza, iż wierzą w nią ludzie wykształcenie. Ba, nawet inni oligofrenopedagodzy....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do końca http://szczepienie.blogspot.com/p/encefalopatia-autyzm-mmr-szczepienia.html http://autyzm-biologia.blogspot.com/2011/12/czy-aluminium-jako-adjuwant-przyczynia.html http://autyzm-biologia.blogspot.com/search/label/szczepienia

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń