piątek, 6 września 2013

Ach, ten nieszczęsny gender...

Ech, miało być o mitach, prawda? To po części będzie. Znaczy do tego wpisu skłoniła mnie wszechobecna panika w Internecie na temat programu "Równościowe Przedszkole" (program do ściągnięcia tutaj). Ale bardziej chodzi o to, jak z tą informacją postąpiły przede wszystkim media prawicowe. I naprawdę, smutno mi patrzeć na to, jak wielu ludzi się złapało na taką informację:

Scenariusz zajęć zakłada, że chłopcy będą odgrywać rolę dziewczynek, a dziewczynki chłopców. Autorki zalecają nauczycielom przedszkoli, by chłopców podczas zajęć przebierać w spódniczki, pantofelki, blond peruki z różowymi wstążeczkami, namawiać do zabawy lalkami oraz do czesania sobie loków, zaplatania warkoczy. Oczywiście nie należy zapominać,że powinni malować sobie usta czy paznokcie i parzyć kawkę po uprzednim upieczeniu ciastek.
(źródło: wsumie.pl)

A tak mało zadało sobie trud samodzielnego poszukania źródła i... Może nawet nie tyle informacji, co dokładnym przeczytaniu tego. A co mamy w oryginalnym źródle? Nic takiego. Jedyne to, co odpowiada tej "plotce" (bo w życiu nie nazwę tego rzetelnym artykułem prasowym), to jest ten scenariusz:

Wybaczcie, że tak marnie sklejone, ale tabelka była rozwalona na dwie strony. Źródło: program "Równościowe przedszkole", link wyżej.
I zadaję takie pytanie: no i? Naprawdę to coś złego? Zwłaszcza, że nie chodzi o przebieranki w stylu crossdressing, nie chodzi o stroje współczesne, tylko o historyczne i kulturowe. Chciałam zauważyć, że na przestrzeni wieków bardzo to się zmieniało. Jeden z faktów, który (mam nadzieję, że jeszcze w szkole tego uczą) był dla mnie ciekawy, to był fakt o starożytnych Rzymianach. Otóż starożytni Rzymianie uważali, że prawdziwy mężczyzna powinien nosić togę albo tunikę. Nie do pomyślenia były dla niego spodnie, które to nosili barbarzyńcy. Podejrzewam, że złapaliby się mocno za głowę, widząc "upadek obyczajów", skoro noszenie spodni przez mężczyzn jest (w dalszym ciągu, wbrew tej prawicowej histerii) czymś powszechnym. Mało tego, kobiety też noszą spodnie! Mnisi buddyjscy noszą też szaty, które raczej spodniami nie są. A co z księżmi i sutannami? Zresztą, niepokoi mnie fakt, że w argumentach internetowych komentatorów pojawia się ciągle argument, że chłopiec przebrany w sukienkę i z pomalowanymi paznokciami na pewno będzie miał skrzywioną psychikę i będzie gejem (widać "wirus homoseksualizmu" ciągle tkwi w głowach niektórych), a o dziewczynkach, które bawią się samochodzikami, to ani słowa. Jak ja kocham podwójne standardy, w jakich żyjemy... W każdym razie - mój wniosek jest taki, że... Uwaga, może dla kogoś to będzie coś odkrywczego, ale... Tradycja nie jest czymś niezmiennym. Społeczeństwo ciągle się zmienia i fakt, że pewne zmiany są stymulowane przez określone grupy, czy to lobbujące, czy to ogólnie polityczne, nie zmienia tego, że nie cofniemy się do czegoś, co było kiedyś. Nie zatrzymamy tego, jeśli społeczeństwo wyrazi na coś zgodę. 

Miałam o gender mówić. Skrótowo jednak tego się nie da omówić, bo jest to cała teoria. Ano właśnie.

Mit: "Ideologia gender ma na celu promocję/zachętę do homoseksualizmu..."
Fałsz. Po pierwsze, nie jest to żadna ideologia, a jedynie teoria naukowa. Choć moim zdaniem teoria, to za duże słowo. Bardziej bym rzekła - teza. Teza mówiąca w najbardziej skrajnym wydaniu o tym, że "nie rodzimy się ani mężczyznami, ani kobietami, tylko się nimi stajemy". Choć z góry zastrzegam: daleka jestem od konstruktywizmu, który właśnie mówi o tym w ten sposób. Nie ma jednoznacznych dowodów na to. A dlaczego? Ano dlatego, że próbowano tak robić w kibucach i eksperymentowano w ten sposób, że nie przydzielono chłopcom i dziewczynkom żadnych konkretnych zabaw ani zabawek. Po pewnym czasie i tak okazywało się, że większość dziewczynek woli zabawy, które są spokojniejsze, oparte na wyobraźni (jak na przykład zabawa w dom), a chłopcy bardziej agresywne, wymagające ruchu. Więc moim zdaniem to nie jest tak, że biologia nie ma żadnego wpływu. Owszem, ma, podobnie jak i hormony, które mają wpływ na naszą psychikę. Ale jednak społeczeństwo niewątpliwie też ma wpływ na nasze oczekiwania względem mężczyzn, albo względem kobiet. Od małego nas uczą, że "dziewczynka powinna siedzieć cicho, być grzeczna", a chłopcu pozwala się na więcej. W żadnym wypadku nie prowadzi do homoseksualizmu. Często czytam wypowiedzi pewnych aktorów, którzy są gejami. W ich dzieciństwie często nie brakowało niczego, nie mieli jakichś "złych wzorców", bawili się w typowo "męskie" zabawy, a jednak i tak wyszło, że nie mają pociągu do kobiet. Bo przede wszystkim jest to mylenie tożsamości płciowej z orientacją seksualną. A to są zupełnie dwie różne rzeczy, niestety. A skąd ta cała ideologia? Nie wiem, ale chętnie poznam etymologię tego, skąd prawicowcom wzięło się to słowo, że teorię przekształcili w "ideologię". Czy według nich to jest zamienne? Nie wydaje mi się. To tak, jakby powiedzieć, że jest "ideologia konfliktu" zamiast "teorii konfliktu". W każdym razie ten stek bzdur można włożyć między bajki. Gender jest nauką o tym, jak społeczeństwo wpływa na postrzeganie naszych ról płciowych i tyle. 

Owszem, głównie feministki próbują walczyć ze stereotypami. Ale czy to źle? Naprawdę, warto sobie zadać pytanie (ja nie oceniam tego, jak ktoś uważa): czy chcielibyście, żeby wasze córki w przyszłości były uczone, że mają po sobie sprzątać, a synowie mają wolne i mogą robić co chcą? Niestety, konsekwencje takiego wychowania potrafią być opłakane, zwłaszcza w przypadku rodzin, które nie mają córek - później nie raz czytam czy słyszę o przypadkach, gdzie matka zostaje na starość sama, bo synowie mają ją, kolokwialnie mówiąc, gdzieś. A czy ktoś ich nauczył tego, że nic im się nie stanie, gdy umyją raz, czy dwa naczynia? Czytelniku, odpowiedz sobie szczerze na to pytanie, zgodnie z własnym sumieniem. Jeśli dalej uważasz, że jednak proponowane rozwiązania są złe, to nikt nie nakazuje posyłania dziecka do przedszkola. Albo można zawsze takie dziecko przenieść, przecież chyba takich placówek jest więcej w Polsce, niż 86, w których to wprowadzono ten program? Tak samo przypominam, że wbrew stereotypowi w Polsce dozwolone jest nauczanie dziecka w domu. 

Na koniec - filmik, który moim zdaniem świetnie i skrótowo obrazuje to, o co chodzi w tym całym "gender":