wtorek, 15 kwietnia 2014

Wyglądają tak uroczo! Muszą być parą! Czyli słów kilka na temat domniemanego homoseksualizmu.

Wprawdzie wpis miał być o czymś innym, a ten planowałam na jakiś późniejszy dzień, ale jednak pewien post z tumblra tak mnie zirytował, że postanowiłam zmienić kolejność. Dlatego dzisiaj będzie mowa o czymś, co roboczo nazywam "domniemanym homoseksualizmem". 

Żyjemy w czasach, kiedy to społeczeństwo robi się coraz bardziej otwarte. Nawet jeśli przykładowo w Polsce homoseksualizm nie jest jeszcze tak do końca tolerowanym zjawiskiem, to jednak nie jest on tematem tabu - mówi się o nim dość otwarcie, nie udajemy, że takie osoby nie istnieją. Przy tym oczywiście wciąż jest powszechna pewna heteronormatywność, czyli uznajemy potencjalnie, że dana osoba jest hetero, chyba, że powie inaczej. Przykładowo, pytamy często faceta, czy ma dziewczynę. Uznajemy, że jeśli jest organizowana studniówka, to idziemy na nią z osobą płci przeciwnej. I tak dalej. I czy to jest złe? Cóż, słynni już social justice warriors uważają, że tak. Mówią, że to jest krzywdzące dla osób, które nie są hetero. Ale czy aby na pewno? 

Zacznijmy od tego, co powiedziałam w którymś wcześniejszym poście, że jeśli za normę przyjmiemy to, co jest w większości, to fakt - heteroseksualizm jest normą. I nie uważam osobiście, że stosowanie się do heteronormatywności w codziennych sytuacjach nie jest od razu wielkim grzechem, czy dyskryminacją. Jest po prostu normalnym rytuałem (idąc za E. Durkheimem, jest to fakt społeczny). Wiąże się to po części także z tym, skąd się biorą stereotypy. Stereotypy z punktu widzenia psychologicznego (a także biologicznego) biorą się z ergonomii myślenia. Na co dzień nie zastanawiamy się nad pewnymi rzeczami, przyjmujemy je za pewnik. Ma to pewne zalety, np. jeśli widzimy kogoś podejrzanego, zamaskowanego, kto chodzi z nożem po ulicy, to chyba bezpieczniej dla nas jest przyjąć, że ten ktoś raczej nie ma dobrych zamiarów. Z heteronormatywnością może nie jest aż tak drastycznie, ale nie uważam tego za dyskryminację. Dlaczego? Bo jestem zdania, że osoba nieheteroseksualna poprawi nas sama, jeśli wtrącimy coś na temat związków romantycznych w zwykłej sytuacji. W końcu przeciętna osoba nie robi zazwyczaj tego celowo i warto mieć to na uwadze. Tak jest z wieloma innymi rzeczami, jak przykładowo - moja własna sytuacja z dnia dzisiejszego, gdy powiedziałam pewnemu panu profesorowi "Wesołych świąt", a moja koleżanka do mnie, że przecież on jest agnostykiem. Nie wiedziałam o tym, a nawet jeśli ktoś mi mówił, to zwyczajnie mi to wyleciało z głowy. Czy to znaczy, że zrobiłam to specjalnie, dyskryminując tym samym sprawy wiary innego człowieka? Oczywiście, że nie. Dyskryminacją będzie jednak fakt, kiedy celowo i świadomie odmawiamy pewnych praw i np. geja ciągle będziemy pytać o to, czy znalazł sobie dziewczynę, nawet jeśli dobrze wiemy, że tak nigdy nie będzie. Zakładam w końcu, że chyba nikt celowo nie chce obrażać danej osoby, dlatego obrażanie się o takie automatyczne, stereotypowe myślenie, jest delikatnie mówiąc, dziecinne i świadczy o przewrażliwieniu na punkcie swojej osoby. Nikt w końcu nie chodzi po ulicy, mając napisane na czole "gej" czy "lesbijka". 

Problem jest jednak w tym, że pewne założenia mogą być bardzo krzywdzące, zwłaszcza w przypadku fandomu. Fandom często przenosi swoje własne doświadczenia i preferencje do prawdziwego życia. Mam tu na myśli głównie slash (o którym to pisałam dość szczegółowo w pracy magisterskiej. Warto zaznaczyć, że nawet o wiele lepsi badacze niż ja nie mają pojęcia, jak wyjaśnić ogromną popularność związków męsko-męskich w fandomie). I pół biedy, gdy mówimy o postaciach, ale zaczynam dostrzegać zjawisko, które ja, mimo swojej dużej tolerancji dla wielu nowych zjawisk, muszę potępić. A jest to zakładanie tego, że dani aktorzy są razem w prawdziwym życiu, bo np. ich postacie są popularnym pairingiem w fandomie.

Przyznaję, że po raz pierwszy zetknęłam się z tym zjawiskiem w fandomie Supernaturala. Wprawdzie nie przynależę do tego fandomu, ale dzięki tumblrowi wiem, co się mniej więcej dzieje. Otóż w tym fandomie dość długo były afery, kłótnie, prośby i groźby z tego powodu, iż na konwentach odtwórcom głównych rol pokazywano fanfici z ich postaciami, bądź... Z nimi samymi. Nierzadko o tematyce erotycznej. I dla tej części fandomu nie liczyło się, że Jensen Ackles czy Jared Padalecki czują się skrępowani i nie wiedzą, co powiedzieć. Dla niektórych fanek faktem nie do przeżycia było to, że panowie znaleźli sobie żony i są z nimi szczęśliwi. Ale teraz to przycichło.

Natomiast w fandomie Hobbita dzieją się ciekawe rzeczy. Pierwszą z nich jest shippowanie Aidana Turnera i Deana O'Gormana, odtwórców ról Kiliego i Filiego. Oczywiście pairing z tymi braćmi jest dość popularny, to niektóre fanki założyły, że fajnie by było, jakby i w prawdziwym życiu się spotykali ze sobą. Z relacji pewnej osoby, która była na konwencie w Bostonie wiem, że padło pytanie w stylu "Kiedy ślub?", mimo wielkiego sprzeciwu. Osoba ta powiedziała, że choć obrócili to w żart, to widać było, że czują niesmak.

Ostatnio też często mam okazję czytać plotki na temat tego, że Richard Armitage i Lee Pace są razem. O Lee ostatnio często rozpisuję się na blogu z recenzjami, ale obaj są znani również z Hobbita. Niekoniecznie pairing z ich postaciami jest popularny, ale coraz większą popularność zyskuje tzw. Richlee. Wszystko zaczęło się od tego, że widziano ich razem na jakimś obiedzie. Potem rzekomo doszła wypowiedź Sir Iana McKellena na temat tego, że część aktorów jest orientacji homoseksualnej i właśnie dwaj z nich są razem. I jest to kontrowersyjne, ponieważ żaden z nich tego nie potwierdził. Ani Richard, ani Lee. Ale nikomu nie przyszło do głowy to, że wypowiedź równie dobrze może być zmanipulowana, bowiem to niby było tłumaczeniem z niemieckiego, a przez specyfikę tego języka dość łatwo jest manipulować tłumaczeniem. Podobnie jest z innymi wypowiedziami:

Część fanów przyjęła to za pewnik. Wzięte z tego posta [x]. Nie wiem, jak z gifem wyżej, nie mogłam nic znaleźć, ale tu podpis jest zmanipulowany. Można się o tym przekonać, oglądając ten filmik: [x]
Dlatego też dostrzegam tu pewną ironię: mówi się o tym, że telewizja kłamie, manipuluje, itd. A nikomu nie przychodzi do głowy, że w Internecie też można bardzo łatwo manipulować pewnymi rzeczami. Czary goryczy w przypadku tych dwóch aktorów przelał (jak dla mnie) dzisiaj ten post. Chyba rozbiorę go na czynniki pierwsze, by pokazać, że jest oparty na stereotypach (także płciowych).

Razem, czy nie?


Takie przeróbki są dość często spotykane. Również z tego posta: [x]
To me, Richard seems bisexual, to be honest. Maybe he’s had boyfriends before but only chose to divulge the heterosexual relationships because he has that Leading Man status to protect. I don’t mean it in a negative way, I just mean— it is what it is.
Szukałam, co znaczy wyrażenie "Leading Man" i chyba najlepszym odpowiednikiem będzie nasz "amant", czyli w skrócie, rzekomo Richard Armitage jest biseksualny i pakował się w związki heteroseksualne, bo... Grywa role miłosne. Szczerze, dawno nie czytałam takiego pokręconego rozumowania. Dlaczego? Bo zawsze sądziłam, że aktor umie grać różne role, które mu się da. Seanowi Pennowi orientacja nie przeszkadzała grać geja (i zdobyć Oscara), a z kolei Marlon Brando był biseksualny, grywał amantów i nie krył się z orientacją. Tak więc moim zdaniem argument jest chybiony, bo to jest założenie, że rola = prawdziwe życie.
I agree he’s with Lee. I think they’ve been together since 2011. (...) They’re close enough to vacation with each other’s families yet Richard barely speaks about him? Naysayers often isolate the signs but if you add all these up, it’s not surprising that people make the pretty logical conclusion that they’re together.
Jak wspominałam wyżej, heteronormatywność jest zła w przypadku, gdy wiemy, że dana osoba nie jest hetero. Ale tu mamy sytuację odwrotną. Rozumowanie (zdaniem autora postu "logiczne") pt. byli razem na wakacjach, zapoznali się ze swoimi rodzinami, muszą być razem. Pytanie - czy nie rzadko jest tak, że mając przyjaciół, wychodzicie gdzieś wspólnie na obiad, kolację, imprezę? Czy ci bliżsi przyjaciele nie wiedzą o swoich rodzinach? Bo u mnie przykładowo tak jest, że moi rodzice wiedzą, z kim się przyjaźnię. Trochę to smutne, że dzisiaj dwaj samotni faceci nie mogą wyjść nawet na piwo bez podejrzeń. To jest przykre, tak samo jak kiedy rozmawiam z kolegą, to zaraz jest założenie, że może jesteśmy parą. Nie mówiąc o tym, że drugie zdanie kryje w sobie sprzeczność. Jeśli byli razem na wakacjach (gdzieś było zdjęcie, że byli tam z siostrzeńcami Lee), to dlaczego o tym nie mówią? Może komuś nie przyjdzie do głowy, ale istnieje coś takiego, jak prywatność.
Also, you’re absolutely right. Richard is simply too fanciable to have been single since The Hobbit was in production. While he’s fully entitled to keep his personal life private, I don’t think this is the case. Even popular actors who seem to always be single (like Benedict Cumberbatch and Tom Hiddleston) are linked to actresses left and right. Richard’s only been linked to Lee, and vice versa. 
Czyli co? Jeśli aktor jest przystojny i jest samotny, to jest gejem? I nieważne, że chce zachować życie prywatne dla siebie? Nie mówiąc o tym, że świat byłby bardzo prosty, gdyby było tak, że jeśli ktoś jest przystojny, to musi z kimś być. To tak nie działa. W przypadku Richarda widzę, że problemem jest raczej nieśmiałość, co widać na tym poście. To wprawdzie kolejna nadinterpretacja z tym jąkaniem się, bo posłuchałam tego wywiadu - on przy każdym temacie jakby się denerwował i jąkał. Może po prostu nie lubi udzielać wywiadów?
They have far too much on the line to go public (if there is something to go public about).
Tak, bo widziano ich raptem 2 albo 3 razy poza planem filmowym.
Unfortunately, there aren’t many openly gay actors who are given the kinds of roles these two are being given right now. In a perfect world, it wouldn’t matter but that’s not really where we’re at. Simply put, the world cannot handle these two gorgeous men as an item. Not yet, anyway. I just hope they don’t resort to bearding up like how some actors feel the need to.
To prawdopodobnie odnosi się do tego, że otrzymują oni role heteroseksualnych mężczyzn. Dla mnie bardzo naciągane, bo jak wspomniałam - dobry aktor powinien umieć wcielać się w różne role. Przykładowo John Barrowman nie kryje się z orientacją i dostaje też role heteroseksualnych mężczyzn. Kolejny chybiony argument.
Oh, and Straight. Men. Don’t. Share. Clothes. Especially not in the amount these two definitely does. Not like they’re college roommates who can’t be arsed to do laundry. They’re grown men. They’re actors. They’re probably drowning in clothes yet they choose to wear each other’s.
Właśnie z tymi ciuchami jest ciekawa sprawa. Owszem, mają podobne ubrania, ale ktoś słusznie zwrócił uwagę, że mogą mieć tego samego stylistę, lub... gust. W końcu obaj mają mieszkania w Nowym Jorku, to może kupują w podobnych sklepach. Zresztą, dlaczego zaraz zakładać, że faceci hetero nie dzielą się ciuchami? Nawet jeśli, to jak to określił mój kolega, faceci się nie dzielą ciuchami, ale nie przeszkadza im to, że któryś ma takie same ciuchy jak on. Według stereotypu z kobietami jest na odwrót. Mówi się nawet, że faceci stają się najlepszymi kumplami, gdy zauważą podobne ciuchy (a z kobietami jest kawał - dlaczego tak mało kobiet gra w piłkę nożną? Bo żadna by nie zdzierżyła tego, że zawodniczki mają podobne stroje, jak ona.), co ciekawie uchwyciła ta reklama:


Podsumowując: ten cały post jest pełen przypuszczeń (niesprawdzonych w dodatku), stereotypów, a w dodatku zaznacza się tu pewna fetyszyzacja. Gdyby bowiem Richard i Lee nie byli atrakcyjni, prawdopodobnie nikomu by do głowy nie przyszło to, że mogą być parą. Nie widzę też powodu, dla którego mieliby ukrywać orientację, dlatego podejrzewam, że prawdopodobnie wcale nie są gejami. Zresztą, to ich prywatne życie. Mam wrażenie, że nawet jakby oświadczyli, że są hetero, to te osoby by w to nie wierzyły.

Żeby nie było, to nie jest tak, że to są moje "pobożne życzenia". Znaczy, jest tak po części, bo atrakcyjność to jednak duży czynnik, skłamałabym, gdybym powiedziała, że mi się nie podobają. I to nie jest tak, że nie chcę, żeby byli razem. Wprost przeciwnie, jeśli byliby, kibicowałabym im. Ale pod warunkiem, że jest to prawda, że to potwierdzą. Jeśli nie mówią nic na ten temat - to może warto uszanować prywatność? Moim zdaniem to jest jedna z najciemniejszych stron fandomu - kiedy się nie szanuje tej prywatności prawdziwej osoby, takiej jak ty, czy ja. Pewne rzeczy czasem zachodzą za daleko po prostu. Dlatego też stereotypy z każdej strony mogą być szkodliwe i krzywdzące.