niedziela, 1 czerwca 2014

Problem reprezentacji rasowej w mediach oraz "culture appropration" - z czym to się je?

Jest to post, do którego od dawna się przymierzałam. Wprawdzie druga część doszła potem, ale też sporo myślałam na ten temat i sądzę, że mogę wtrącić swoje trzy grosze. Nie powiem, tekst mało zabawny, jak na Dzień Dziecka (przy okazji, wszystkiego najlepszego dla małych i dużych dzieci), ale jednak mam poczucie, że jest to potrzebne. A że teraz jestem już na finiszu swoich studiów, to mam troszkę więcej czasu, by pisać.

Zacznę od tego, że chyba kiedyś wspominałam o tym, że reprezentacja w mediach jest ważna. Nie chcę się rozwodzić nad tym, dlaczego, ale krótko powiem, że przede wszystkim ważny jest tu mechanizm samoidentyfikacji, czyli widząc kobietę w naszym ulubionym serialu, kobiety mogą bardziej się z nią utożsamiać, mieć za wzór, itd. Podobnie istotna jest identyfikacja rasowa, jednakże na tumblrze widzę, że robi się z tym powoli mała paranoja. Powodów może być kilka. Zacznijmy od pewnej opinii:

Can we please stop acting like America is 50% black and 50% white.
I’m sick of things being accused of being racist because they have no or few black people.
Black people make up roughly 12% of America.
Fiction can only be as realistic as well… reality.
And news flash people, real life can only be as realistic as real life.
If there’s a fashion show with 100 models and only 10 are black? Guess what, that’s proportional.
If there’s a TV show with 10 main characters and only 1 is black, guess what? Not racist!
Just realistic.
This goes for any racial minority.

Przykro mi, wielcy obrońcy sprawiedliwości, ale ten post jest prawdziwy. Według statystyk czarnoskórzy w Ameryce to raptem 12% całej ludności - oczywiście jest to zależne od regionu, w jednych stanach jest ich mniej, w innych więcej. Szczerze, jak pierwszy raz czytałam te statystyki, to sama byłam lekko zdziwiona, bo w filmach czy w kreskówkach amerykańskich to dość często widywałam osoby czarnoskóre. Czyli tak zagrywka pół na pół jest po prostu przekłamaniem, chyba, że nie wiem, akcja filmu czy serialu toczy się w miejscu, gdzie faktycznie mamy dość dużą różnorodność rasową. Wiąże się z tym jeszcze jedna ciekawa rzecz - otóż często ci "social justice warriors" uważają Meksykan za "people of colour", czyli po naszemu "nie-białych". Ale jeszcze ciekawsza rzecz - Hiszpanie z Europy są już uważani za białych! O co tu chodzi? Szczerze, sama nie rozumiem tego podziału, bo zdaję sobie sprawę, że Meksykanie po części są potomkami Indian, ale czy wszyscy? To lekka przesada moim zdaniem, a podział nie ma sensu. W ogóle termin "people of colour" jest dla mnie momentami przesadzony, bo raz czytałam, że ktoś uznał Polaków za takowych, a to z racji tego, że nasze społeczeństwo jest uboższe, niż np. społeczeństwo niemieckie. Nie wiem, gdzie tu logika, ale okay. Propos Polaków, raz było zamieszanie, bo pewien polski fotograf zrobił sesję zdjęciową z ludźmi różnych ras w tradycyjnych strojach polskich, jak np. tu:

Źródło [x]

Zaraz zlecieli się oczywiście social justice warriors i powiedzieli, że taka sesja zdjęciowa jest obraźliwa dla Polaków. A nikomu do głowy nie przyszło, by zapytać o zdanie prawdziwych Polaków, czy dowiedzieć się, kim były te modelki. Może są Polkami? Przecież to możliwe.

Ale wracając do reprezentacji i absurdów, to zwróciłam na to uwagę przy filmie Disneya "Kraina Lodu" i rzekomego "wybielenia" głównej bohaterki, Elsy:

Źródło: tumblr.com

Według niedoinformowanych social justice warriors, bajka miała opowiadać o Lapończykach, którzy niby są również "people of colour". Powstaje tylko jeden problem - Lapończycy są w dużej mierze biali... A wybielenie głównej bohaterki jest również rzekome, bowiem "Kraina Lodu" jest luźno oparta na "Królowej Śniegu" Andersena, czyli duńskiej bajce. Więc to trochę, jakby się czepiać, że w Mulan występują sami Chińczycy/Azjaci. Akcja bajki ma miejsce w XIX wieku, w Norwegii. Czy w tamtych czasach było tam dużo ludności nie-białej? Nie sądzę. 

Problem istnieje, jest ważny, ale mam wrażenie, że niektórzy się ograniczają, myśląc, że cały świat to Stany Zjednoczone. Czy ma więc to np. sens w Polsce, gdzie Murzynów można spotkać praktycznie tylko w większych miastach? Swoją drogą, polecam ciekawy eksperyment, by zobaczyć, jak stacje telewizyjne się różnią pod względem swojej polityki. Polecam z ciekawości przejrzeć opisy odcinków "Trudnych spraw" (Polsat) i "Ukrytej prawdy" (TVN), by zobaczyć, o czym głównie są te odcinki. Można się szybko przekonać, że TVN dba więcej o poprawność polityczną - można znaleźć więcej odcinków z ludźmi różnych ras, obcych narodowości, czy o odmiennej orientacji seksualnej. Wiem, że te seriale ambitne nie są, ale w pewnym sensie coś tam odzwierciedlają. 

Po prostu wpychanie ludzi innej rasy niż biała do mediów nie zawsze ma sens. Bo można też łatwo popaść w tzw. "tokenizm", czyli wrzucamy byle kogo, byleby nie było zarzutów o seksizm/rasizm. To nie na tym polega. Po prostu moim zdaniem twórcy powinni robić dokładny research, zanim się zabiorą za czasem niepotrzebną poprawność polityczną.

Wiąże się z tym moim zdaniem nieco śmieszne zjawisko, zwane "culture appropration". Co to znaczy? Dosłownie tłumacząc: "zawłaszczanie kultury". Lecz przeglądając pewne posty, to nie jest takie oczywiste. I mam często wrażenie, że nie rozumiem, o co chodzi tym ludziom. Czy chodzi o wyśmiewanie danej kultury, coś jak "black face"?:

Owszem, to jest (było) rasistowskie. Ale nie obwiniajmy Shirley Temple, która wtedy była dzieckiem. Źródło: tumblr.com

Czy o to chodzi? I tak, i nie, jak się okazuje. Znalazłam nawet skrajny przypadek, gdy ktoś uznał, że nauka języka obcego jest zawłaszczaniem kultury i jej wyśmiewaniem. Ale moim zdaniem to już przekracza poziom absurdu. Tak samo nie rozumiem, jak np. dziecięca zabawa w kowbojów i Indian mogłaby być wyśmiewaniem kultury. Nie znam nikogo, kto po takiej zabawie byłby rasistą, a znam wielu ludzi, którzy zafascynowali się daną kulturą i czegoś się o niej nauczyli, stali się otwarci na nowe kultury, idee, nowe osoby. Więc...?

Okazuje się jednak, że culture appropration dotyczy tylko ludzi białych (winnych całemu złu tego świata, jak mniemam). Według wielkich obrońców sprawiedliwości nie możesz próbować kuchni meksykańskiej:

Źródło: tumblr.com

Nie możesz też nosić ubrań wzorowanych na danej kulturze (jak kimono), nie możesz także nosić biżuterii, makijażu typowego dla danej kultury (ostatnio widziałam posta, gdzie krytykowano to, że kobiety chore na raka, bez nadziei na przeżycie pomalowały sobie henną głowy, by cieszyć się ostatnimi chwilami życia. Dla tych ludzi to było zawłaszczanie kultury hinduskiej). Nie możesz też uprawiać danego sportu. Chyba też muszę przestać oglądać anime i czytać mangi. Bo wychodzi na to, że to rasistowskie.

Źródło: tumblr.com


Kiedyś w związku z tym wszystkim znalazłam dość ciekawego posta, który był dialogiem córki z ojcem na ten temat. Mniemam, że byli pochodzenia meksykańskiego i ojciec zwrócił uwagę na rzecz, która również przyszła mi do głowy - poza tym, że jest to po prostu idiotyczne, to jest to też bardzo szkodliwe. Ja osobiście mam niemiłe skojarzenia z nazizmem i totalitaryzmem ogólnie - niestety w historii mieliśmy już kogoś takiego, kto dbał o czystość kultury i wiemy, jak to się skończyło. Tu wprawdzie zdaniem social justice warriors czynią to w dobrej wierze, ale dobrymi chęciami jest piekło brukowane. No i jeszcze jedna sprawa: dlaczego próbuje się walczyć z czymś, z czym mamy do czynienia od zarania dziejów?

Mam tu głównie na myśli zjawisko dyfuzji kulturowej, czyli przenikania elementów kultury. Krótko mówiąc, działo się tak zawsze, gdy jedna kultura stykała się z drugą - każdy zapożyczał jakieś elementy, jeśli chodzi o język, ubiór, tradycje, itd. Jest to normalne, ponieważ człowiek jest zawsze mniej lub bardziej podatny na wpływy - jeśli przyjaźnisz się z kimś z obcego kraju, to oczywiste jest to, że chcesz zapoznać się z jego kulturą. I nie rozumiem, dlaczego to miało by być rasistowskie. Idąc tym tropem, kultura polska w ogóle nie powinna istnieć, bo składa się niemalże z samych zapożyczeń. 

Dzisiaj to się przejawia nieco inaczej w dobie globalizacji. To zjawisko nosi nazwę indygenizacji i kreolizacji kultur. Jest to po prostu zapożyczanie elementów z kultur dla nas egzotycznych. I nie ma w tym nic złego, to naturalna konsekwencja otwartości świata, a także powszechnych migracji. Ale myślę, że to ma swoje źródło gdzie indziej. A mianowicie w starym podejściu antropologów.

Stare podejście mówi o skrajnym relatywizmie kulturowym - to znaczy, że nie oceniamy kultury, nie ma kultur lepszych lub gorszych, ale też nie ingerujemy w żadną z nich. Problem w tym, że podejście było do pewnego momentu słuszne, bo prędzej czy później pojawiają się problemy natury etycznej, takie jak - czy możemy się wtrącić, gdy podczas wykonywania jakiegoś tradycyjnego rytuału dzieje się krzywda i ta osoba oczekuje pomocy? Trzeba być chyba strasznie nieczułym, by nie reagować. No i oczywiście pamiętajmy o jednej rzeczy - jeśli dane plemię zobaczy białego człowieka, to ta kultura i tak już jest skażona. Zresztą, nawet plemiona, które żyją "tradycyjnie" korzystają z dobrodziejstw kultury zachodniej lub... Śmieją się z antropologów. 

Źródło: tumblr.com

Klasycznym przykładem jest Margaret Mead, która robiła badania antropologiczne, które doprowadziły do rewolucji seksualnej w latach 60. XX wieku. Według relacji dziewcząt z Samoa ludzie tam prowadzili dość rozwiązłe życie. Dopiero po latach wyszło na jaw, że te dziewczynki zrobiły sobie z niej jaja, kolokwialnie mówiąc. Same przyznały, że to wszystko zmyśliły lub podkoloryzowały, tylko po to, aby to brzmiało ciekawie. A ona się nabrała. I oczywiście też zdaję sobie sprawę z tego, że być może ludzie aż takimi radykałami nie są, żeby uważać, że nauka języka obcego jest przejawem rasizmu, ale... No w każdym razie niepokoi mnie to. Bo od słów do czynów, jak na ironię takie zachowanie (oddzielanie kultur) może się okazać bardziej rasistowskie, niż się wydaje. 

PS. Rozumiem, że magisterkę chcecie poczytać, kiedy już się obronię? 
Lokalizacja: Zielona Góra, Polska

16 komentarzy :

  1. Najbardziej mnie powaliło to, że SJWs uznali Polaków za PoC. Nie pamiętam, czy pierwszy raz usłyszałam o tym od Ciebie czy od kogoś innego, ale kompletnie nie wiedziałam, jak to skomentować. Czy w takim razie "PoC" to metafora? Jeśli tak, czy za PoC możemy też uznać Finów (oni byli jak nie pod pantoflem Szwecji to Rosji)? No i wreszcie pewna rzecz, którą SJWs radośnie pomijają: co z krajami, w których biali stanowią mniejszość? Kraje afrykańskie chociażby. Mamy uważać je za ostoje radości i wolności dla kolorowych, bo jest ich tam więcej i biali ich nie uciskają?
    Ja bym tym ludziom życzyła przede wszystkim wycieczki do Europy. Niech na własne oczy zobaczą, że biała skóra białej nierówna. I niech się opamiętają, bo dochodzimy powoli do sytuacji, że do przedszkola wzywani są rodzice dziecka, które nauczycielki oskarżają o postawę rasistowską... bo zapytał czarnoskórego kolegi, dlaczego jego skóra tak wygląda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, bo jakby to powiedzieć... Oni sami się gubią w zeznaniach. I tak, ja to gdzieś widziałam, że ktoś uznał poważnie Polaków za PoC i jeszcze blog ughsocialjustice się z tego naśmiewał. No i moim zdaniem to wynika z niewiedzy po prostu, coś w stylu, że oni myślą, że wszędzie jest jak w Ameryce. Nie zapomnę, jak raz napisałam, czy rasizmem nie jest złe traktowanie pracowników z Europy Wschodniej (i to jeden biały uciska drugiego), to dostałam odpowiedź, że to "it's not a fucking problem". Widać, jak się interesują. To samo było z Ukrainą - nie są PoC, to można olać, niech się biali tłuką. I też konsekwentnie olewają to, jak np. w krajach afrykańskich traktuje się białych - często z okrucieństwem. Czy w Japonii jest wręcz polityka oparta na rasizmie. Dlatego też raz dobrego posta znalazłam - że może i w krajach Zachodnich jest "white privilage", ale w niektórych krajach jest z kolei "brown privilage" czy "yellow privilage". I o tym trzeba pamiętać, a nie, że PoC to z miejsca święci sa.
      I z tym przedszkolem to wskazujesz na ich kolejny problem - brak chęci edukowania. Bo moim zdaniem ten, kto walczy o jakąś sprawiedliwość społeczną, powinien przede wszystkim edukować innych, a nie podchodzić z nastawieniem, że "i tak nie zrozumiesz, jesteś biały". A dzieci są ciekawe świata, nie znają dokładnie konstruktów społecznych. Życzę im nie tylko takich podróży, ale też porządnych kursów przedmiotów społecznych, a nie klepania formułek z tumblra.

      Usuń
    2. No, to o Ukrainie widziałam na tumblr. Hanu dostała anonima z tekstem, że po co przejmować się Ukrainą, to tylko kolejni cholerni biali, a całe zło pochodzi od białych, gdyby nie ich kolonializm, byłoby lepiej. Ktoś na to odpisał: jasne, pieprzyć Ukrainę i jej kolonializm ;] (z ironią, ofc).
      W jednej z rozmów dowiedziałam się, że wg. SJWs PoC są nietykalni - dlatego chyba nie czepiają się Himy za to, co pokazuje w Hetalii.
      Tutaj faktycznie mogła być też wina rodziców, bo może nie wyjaśnili dziecku wszystkiego. Albo może nie powiedzieli, że ktoś w Polsce może mieć ciemną skórę? Ale nie z rasizmu - po prostu nie brali tego pod uwagę, nie wiedzieli, że w przedszkolu będzie czarny chłopiec? Nie przewidzisz każdej sytuacji. A dzieciak nie pytał po to, żeby się z niego śmiać, tylko był autentycznie zaciekawiony. Dzieci takie są - a one nie są rasistowskie, bo z tym się nie rodzisz. Nabywasz to. A postawa nauczycieli była, moim zdaniem, rasistowska, bo zamiast wytłumaczyć to chłopcu, wezwali rodziców.

      Usuń
    3. Właśnie to widziałam. Wygląda na to, że białymi są tylko te kraje, które miały kolonie, jak Francja, Wielka Brytania, Hiszpania, ewentualnie Portugalia, Holandia i w ostateczności Niemcy, cała reszta to meh, nie istnieje (jak Albania).
      Hm, powiem, że to zależy. Amerykańscy fani mają w dupie, może to i jest jakaś niepisana zasada, że się Himy nie czepiają, bo jest PoC, ale chyba to bardziej wynika z niewiedzy geograficznej czy historycznej. Bo europejscy fani mają zastrzeżenia, krytykują i nie obchodzi ich, że Hima jest Japończykiem.
      Dlatego podoba mi się ten nowy, rządowy podręcznik - bo tam na samym początku jest klasa i jest jedna czarnoskóra dziewczynka narysowana (choć o polskim imieniu) i chłopiec - Azjata, o azjatyckim imieniu. Choć sjws by się czepiali, że to za mało xD I nieważne, że w Polsce aż tak dużo takich dzieci nie ma. Ale mimo wszystko, to jest bardzo dobre. Zresztą, ja się uczyłam w szkole o tym, że są ludzie różnych narodowości i ras. I jeśli właśnie tego rodzice nie wyjaśnią (może nie było okazji? Wiem, że mój siostrzeniec był zdziwiony, jak widział pielęgniarza murzyna, jak był w przychodni w Niemczech, ale to nie znaczy, że jest rasistą. Bo skąd dziecko miało wiedzieć, gdzie miało spotkać taką osobę?), to od tego powinno być przedszkole/szkoła. I po co zaraz wzywać rodziców? To robi większą szkodę, niż się wydaje, bo takie dzieci myślą, że coś nabroiły. I tak się utrwala rasizm, paradoksalnie. Jakby zostawić te dzieci samym sobie, to by po dłuższej zabawie kolor skóry nie miał najmniejszego znaczenia.

      Usuń
    4. Bo dla nich Europa i tak kończy się na Niemczech ;)
      Dodaj, że im dalej na południe i wschód, tym ciemniejszą karnację mają ludzie (Grecja, Bałkany). A Cyganie to totalni PoC (którym jest dobrze wszędzie, gdzie trafią, ale co z tego).
      Może tak być, szczególnie że oni nie mają obowiązkowej geografii... i nie raz czerpią z APH wiedzę, co jest przerażające.
      W Polsce jest też specyficznie. Masz większą szansę spotkać kolorowego w dużym mieście (choć u mnie kilkoro mieszka, a to średnie miasto), w szkole jeśli już jacyś są, to ZAZWYCZAJ tylko kilka osób, z kolei na studiach z tego co zauważyłam wybierają kierunki nie typowo polskie. Np. obecnie dużo kolorowych studiuje anglistykę na UW (gdy odbierałam dyplom widziałam i dziewczyny w chustach na głowie i bardzo czarnych chłopaków i kogoś, kto kojarzył mi się raczej z Indiami). Także jeden student może mieć samych białych na wydziale, a inny przekrój różnych narodowości.
      Tak by było, bo w sumie czego to dziecko się nauczyło? Żeby nie pytać o kolor skóry? A może nawet... żeby nie odzywać się do czarnych?

      Usuń
    5. Właśnie dlatego te podziały są dziwne i jak dla mnie wynikają z niewiedzy, nieznajomości Europy. Jak kiedyś wspomniałam, to powiem mojej mamie, że jest PoC, bo ma śniadą cerę. Tak ich logika właśnie się prezentuje. A swoją drogą, ktoś mi kiedyś mówił ciekawą rzecz, że właściwie taki Obama nie jest PoC, bo został wychowany przez białych. I coś w tym jest.
      No, to jest przerażające. Ja rozumiem, jak Hetalia jest jakimś punktem wyjścia i potem chce się szukać jakichś prawdziwych informacji, ale Hetalia zamiast podręcznika...? Masakra.
      U mnie z kolei, jak wspominałam, są czarni, ale to są jacyś koszykarze, albo nie wiem... Wiem, że jeden pracuje (pracował?) jako lektor angielskiego. Z kolei Azjaci studiują u mnie kierunki ścisłe (i każdy się wnerwiał w akademiku, bo jak sobie coś smażyli, to śmierdziało na cały budynek). Ale i tak to jest niewielki odsetek i to są prawie zawsze cudzoziemcy.
      Prawdopodobnie takie dziecko nauczyłoby się, że kontakt z czarnym jest czymś złym. A to jeden z małych kroków ku rasizmowi i prawdziwej dyskryminacji.
      Swoją drogą, naszła mnie taka refleksja na temat "zawłaszczania kultury". Bo skoro nie można nic takiego robić, to co, trzeba się izolować, tak? A właśnie każdy mówi, że historia Japonii do czasów otwarcia się na Zachód była nudna. Bo na tym polega piękno kultur, że potrafią się spontanicznie przenikać ze sobą. Jak właśnie dzieci w zabawie, że jedno szybko uczy się od drugiego :) (oczywiście szkoda, że nie zawsze te dobre wzorce są przyjmowane, ale to też jest jedna z konsekwencji).

      Usuń
  2. Ciekawe czy ten obrońca meksykańskiej kuchni bardzo by się zestresował na wieść o tradycyjnej polskiej potrawie o nazwie „ozorek w galarecie”… ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do nich takie rzeczy nie docierają, zaraz oskarżą o kłamstwo, manipulację, no i w ogóle siedź cicho, oni wiedzą lepiej :)

      Usuń
  3. Ojej, niedawno położyłam sobie hennę na brwi, jestem bezczelną, cholerną rasistką i zawłaszczam kulturę! A na domiar złego często próbuję nowych smaków albo ich namiastek, np. poprzez tygodnie tematyczne w Lidlu. Kara śmierci lub przynajmniej dożywocie za takie perfidne zawłaszczanie. Chociaż jako Polce i, jak się okazuje, PoC(?!) może mi się upiecze?

    Tak czasem patrzę na tego tumblra i się zastanawiam, dokąd to zmierza... Bo już naprawdę można się zgubić kiedy człowiek jest poprawny, a kiedy obraża. Może kiedyś przeczytam, że obrażam rośliny, bo oddychając zawłaszczam tlen, który produkują? Tu już się nabijam i przejaskrawiam, ale zmierza to zjawisko w stronę absurdu, o ile już nim nie jest. Idee szczytne, ale gdzieś po drodze łamią nogi. Ale może żeby to pojąć, to trzeba by było być obywatelem Stanów... Niemniej fajnie, że spróbowałaś się z tym trudnym do ogarnięcia tematem. Przeczytałam post z zainteresowaniem i dowiedziałam się paru rzeczy, które mnie ominęły przez zmniejszoną aktywność na tumblrze. :)

    P.S. A tak zupełnie nawiasem, to rozbawiło mnie to, jak ci Wojownicy zmartwili się tym, że sesja zdjęciowa może mnie obrazić. Co tam, że pisnęłam z zachwytu i pokochałam ją od pierwszego spojrzenia. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że się wetnę w Twój komentarz, ale chciałam dodać, że ci Wojownicy są znani z tego, że lepiej wiedzą, co jest dla kogoś dobre a co go obraża, niż ten ktoś ;) Zdarzyło mi się raz widzieć post, którego autorka (dedukuję, że czarnoskóra) zastanawiała się, jakim niby cudem noszenie dredów przez białego może być dla niej obraźliwe ;)

      Usuń
    2. To jest tak jak Ann powiedziała - oni wiedzą lepiej, niż Ty. I nieważne, że Ci się ta sesja podobała. A tak na serio, to jak już tak marudzą, to mogliby się czymś poważniejszym zająć. Mnie np. bardziej obraża używanie sformułowania "polskie obozy koncentracyjne". Czemu z tym nie walczą?
      Wiesz, nie wiem, kim trzeba być tak do końca. Chyba jednym z nich, ale oni jak dla mnie mają wyprane mózgi skrajnymi hasełkami. Nawet większość Amerykanów na nich najeżdża, więc to musi być jakiś mały, ale głośny odsetek. Choć szkodliwy czasami, bo niedawno się dowiedziałam, że jak uważam, że orientacja człowieka w zwykłych kontaktach towarzyskich (czy w jakiejś sympatii, czysto platonicznej) nie ma znaczenia, to znaczy, że jesteś homofobem. To już dla mnie przegięcie.

      Usuń
    3. Ann - nie przepraszaj, wszak komentarz, jest skierowany dla każdego, kto zechce przeczytać i odpowiedzieć. :) (A przynajmnej takie jest moje swobodne podejście do tego, o. :) No właśnie, noszenie dredów przez białego jest dla mnie tak samo obraźliwe, jak to, że Japończyk zasmakuje w żurku i wiezie do Japonii kilogramy żurku Winiar/Knorra/Czegokolwiekbądź w proszku (czytałam kiedyś, że na japońskich wycieczkach żurek robi ogromne wrażenie i ochoczo wiozą krewnym hen, hen, daleko w Japonii jego instant namiastkę, stąd przykład i to trochę przypadek meksykańskiego ozora). Jedyne co mnie może obrazić, że przy tym, och, jakże strasznym, zawłaszczaniu mojej kultury skrytej w łyżce żurku idzie w zupy w proszku, ale to w wpadku kiedy upadam na głowę i nie przychodzi mi do niej, że hej, ów przykładowy Japończyk może mieć w swoim kraju problem z odtworzeniem żurku z przepisu, zakładając, że uda mu się w ogóle znaleźć przepis na żurek w dostępnym dla siebie języku. ;) Choć idąc tropem PoC, to może tenże Japończyk niczego nie zawłaszcza, gdyż jest PoC, a w dodatku i ja jestem PoC, więc się nie liczy? :D

      A odnośnie pierwszej części Twojej wypowiedzi, potwierdzonej potem przez Kay - słyszałam o tym niejeden raz, ale z każdym kolejnym przykładem nie przestaje mnie to zaskakiwać i na swój sposób bawić. Choć coraz mniej w tym śmiechu.

      Kay - czemu z tym nie walczą? To jest dobre pytanie. (Zwłaszcza, że jesteśmy ponoć PoC i się nas obraża, to powinni nas piersią niczym armia Rejtanów obronić. ;) Zgaduję tylko, że w swym całym szlachetnym duchu obrony wszystkiego i wszystkich są albo ignorantami i nie mają o sprawie pojęcia, albo się boją, bo przecież łatwo się wykłócać o, powiedzmy sobie szczerze, w gruncie rzeczy pierdoły (jedzenie? serio? Kto nigdy nie próbował jakiejkolwiek potrawy mającej korzenie w innej kulturze niech pierwszy rzuci kamieniem, rzucam wyzwanie :x), a tu już sprawa jest za poważna?
      Cóż, bez bicia przyznam, że nie wiem jaki jest wobec nich stosunek w Ameryce, a z tym obywatelem Stanów wyszedł mi okropny skrót myślowy, niepotrzebnie generalizujący to zjawisko na ogół społeczeństwa, podczas gdy chodziło mi raczej o zaczepienie w tym rejonie kulturowym wojujących jednostek. ^^; Niemniej racją jest, jak piszesz, że nie jest ważna liczebność grupy, tylko ważne, kto głośniej krzyczy i prawdopodobnie jest tak, że ci Wojownicy o miłość i sprawiedliwość, i diabli wiedzą co ak naprawdę jeszcze, są w sumie grupą nieliczną, za to niezwykle aktywną i głośną. A potem siądzie taki przysłowiowy Kowalski przed komputerem i załamie ręce nad Ameryką, bo mu się wyda, że wszyscy. ;) Czekaj, czekaj, bo czytam to Twoje ostatnie zdanie i nie wiem czy mi się obwody przepaliły i nie rozumiem, czy niestety rozumiem aż za dobrze - jeśli to, że osoba z którą się koleguję/przyjaźnię zwyczajnie czy tam platonicznie jest orientacji homoseksualnej wisi mi kompletnie, bo orientacja jest dla mnie sprawą trzydziestą czwartą, a nawet i dalszą, to znaczy, że jestem homofobem? A gdybym się zagłębiała w to z kim lubi się całować, to co? Nie byłabym? Czy byłabym jeszcze gorszym?

      Usuń
    4. Hipokryzja polega na tym, że te zasady tyczą się tylko białych, ale PoC już nie. Jesteś PoC, to jesteś opressed i możesz w związku z tym robić, co ci się podoba. Fuck logic. I chyba się nie liczy, bo jak wspomniałam, oni sami się gubią w zeznaniach i jedni uważają, że biedniejsze społeczeństwa Europy to PoC, a inni nie... Ja nie wiem. Oni chyba po prostu myślą, że jak jesteś biały, to z automata możesz więcej. To jak dla mnie jest też wyraz jakichś kompleksów, bo nikt dzisiaj nie broni murzynom w USA iść na studia, do dobrej pracy, itd. I to jest też dowód na to, że rasa to konstrukt społeczny - bo choć oni nie mają ograniczeń, to nawet między sobą mówią, że i tak nic nie osiągniemy, bo nie jesteśmy biali. I kółko się zamyka...
      W ogóle jeszcze dziwi mnie to, że Hiszpan nie zalicza się do PoC, a Meksykan już tak. Choć to też zależy od sjw - bo jedni zaliczają Hiszpan do PoC. Ale sęk w tym, że nie wszyscy Hiszpanie mają śniadą cerę. Wystarczy spojrzeć na taką księżnę Letizię.
      Tak. To konkretnie tyczyło się małej dramy z Lee, gdzie część osób domniemywa jego orientacji seksualnej i interpretuje jego słowa jako coming out. A część osób - w tym i ja - powiedziała, że należy uszanować jego prywatność, jeśli on tego chce, nie robić takich insynuacji, no i że czy jest gejem, czy nie, to nic nie zmienia, nie przestanę go lubić, itd. To zaraz niektórzy naskoczyli, że to homofobia, bo "zaprzeczasz oczywistemu". Tylko, że nic tu nie jest oczywiste. A im się myli tolerancja z fetyszyzacją. Która moim zdaniem jest jeszcze gorsza.

      Usuń
  4. Chyba znalazłam swój ulubiony wpis w internecie na ten temat! ;)

    Nałogowo siedzę na Tumblr i nie ma dnia, w którym nie natknęłabym się na jakąś wojenkę o tytule "culture appropration". Na początku reagowałam trochę nerwowo, ale jestem biała i do tego hetero, więc moje zdanie się nie liczy :( Teraz już tylko wzdycham i scrolluję dalej. Problem właściwie jest dość poważny, bo to tylko wzmaga rasizm i generuje konflikty, ale nie widzę żadnego rozwiązania. Bo ignorując niejako potwierdzamy oskarżenia (idąc tokiem rozumowania social justice warriors), a reagując tylko wzmagamy złość. Taki już jest Tumblr... Szczerze mówiąc, to dopiero na tym portalu spotkałam się z taką walką o "prawa uciśnionych" i ogólnie ideą social justice warriors, którzy tkwią w swoim egocentrycznym świecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, przepraszam, że teraz odpisuję, ale coś było z tymi komentarzami nie tak.
      Polecam na początek blog "ughsocialjustice", tam są różne takie kwiatki ;) Właśnie moim zdaniem jest sposób, ale skutki nie będą widoczne od razu. A mianowicie edukacja. Porządna i długotrwała. Musi do nich dotrzeć, że teksty, które gadają, w stylu "die cis scum" niewiele się różnią od tekstów z takiego Mein Kampf, więc mam dla nich złą wiadomość. Oni są ruchem szkodliwym, bo o żadną sprawiedliwość nie walczą. Gdyby walczyli, to edukowaliby też ludzi, a nie zostawiali to tak, jak jest. Bo większość ludzi nie popełnia błędów specjalnie, bo są rasistami/seksistami/itd., ale dlatego, że po prostu nie wiedzą i nie są świadomi. Ale oni zakładają, że każdy, kto tak robi, z góry jest zły i nie ma szans na poprawę. Dlatego też wnerwiają mnie posty w stylu - jeśli chcesz się odkochać, to zapytaj swoją sympatię o poglądy na feminizm. To znaczy, że jeśli facet uważa, że feministki nienawidzą facetów, to trzeba go olać? A nie lepiej informować, o czym tak naprawdę jest feminizm? Chyba w ich małych główkach się to nie mieści.
      Ale że są egocentryczni, to prawda. Ktoś ich ostatnio niedawno porównał do dzieci i miał rację. Bo potem niech nie płaczą, że nikt ich nie traktuje poważnie.

      Usuń
    2. Dzięki za adres, na pewno zajrzę ;)
      No tak, edukacja to dobry kierunek (coraz częściej widzę na Tumblr posty przemawiające "wojownikom" do rozumu), jednak nie jestem pewna, czy to coś zdziała: może przekonać jednostki, ale czy zmieni nastawienie ogółu? A może to tylko mój wrodzony pesymizm ;)

      Usuń